Ostatnia doba w Tajlandii i święto Magha Puja



Booking.com

Bangkok po raz ostatni

Po śniadaniu, już spakowani i umyci, zostawiliśmy nasze bagaże w hotelu i wyruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego , z którego wyruszymy pod Victory Monument, a następnie zmienimy autobus w kierunku Wielkiego Pałacu Królewskiego.

Na miejscu, kilkaset metrów przed pałacem było tłoczno, a przy drodze w jego kierunku, rozłożona była cała masa straganów oraz autobusy przerobione na mobilną toaletę. Na straganach można było kupić pozłacane puchary, płyty z muzyką religijną, a nawet obrazki narysowane przez dzieci. Wszystko dookoła miało wydźwięk religijny, który jak początkowo myśleliśmy, jest związany po prostu z faktem, że w pobliżu są świątynie i duża liczba turystów je odwiedzających, ale jak się później okazało, w tym czasie obchodzone było w Tajlandii jedno z większych buddyjskich świąt – Magha Puja (Makha Bucha).

 

Magha Puja

Magha Puja to ważne święto buddyjskie, obchodzone trzeciego miesiąca podczas pełni księżyca. Jest świętem narodowym Tajlandii, Kambodży, Laosu, Nepalu, Myanmaru (Birmy). Choć, a także Sri Lanki, choć w tym ostatnim kraju nie są organizowane uroczyste obchody tak, jak w pozostałych krajach. Nazwa święta wzięła się od tajskiej nazwy trzeciego miesiąca kalendarza lunarnego – Makha oraz słowa Bucha, czyli “czcić” lub “honorować”. 

Święto to upamiętnia wydarzenie, które miało miejsce w bambusowym gaju (Veḷuvana), nieopodal Rājagaha w Indiach Północnych, dziesięć miesięcy po oświeceniu Buddy, czyli:

  1. 1.250 uczniów przyszło do Buddy tego wieczoru, by wysłuchać swego mistrza, choć ich nie wzywano;
  2. Wszyscy byli Arachantami, Oświeconymi;
  3. Wszyscy zostali wyświęceni przez Buddę: Ehi-bhikkhus.
  4. Był to dzień pełni księżyca.

Tego dnia Budda wygłosił dyskurs OvadaPatimokkha (Napomnienia Patimokkhi), mówiący o podstawowych zasadach, którymi powinni się kierować ludzie w swym życiu:
– powstrzymanie się od wszelkiego zła,
– czynienia dobra
– oczyszczenia umysłu.
W Tajlandii nauczanie zostało nazwane “sercem buddyzmu”.

Ze względu na lot powrotny tej nocy, nie było nam dane przyglądać się głównym punktom obchodu tego święta, które rozpoczynały się po zachodzie słońca. Jeśli jednak będziecie kiedyś o tym czasie w Bangkoku, odwiedźcie plac Sanam Luang  – centrale miejsce obchodów.

Tłumy wszędzie, więc darowaliśmy sobie zwiedzanie Wielkiego Pałacu Królewskiego (chyba lepiej zwiedzać go w mniej świąteczne dni 😉 ). Zamiast tego spacerowaliśmy po okolicy, podziwiając lokalne zabytki.  Pierwszymi były Pomnik Różowego Słonia oraz świątynia, wewnątrz której znajduje się w Lak Mueang – złocony słup, stanowiący siedzibę bóstwa opiekuńczego danego miasta.
Ogromny budynek rządowy, w którym mieści się Ministerstwo Obrony Narodowej, wraz ze swym ogrodem również robi wielkie wrażenie.

Saranrom Palace

Saranrom Palace znajduje się naprzeciw Wielkiego Pałacu Królewskiego.  Znajduje się tam park, który w roku 1960 został przemianowany z parku królewskiego, na park miejski.

Pomnik Demokracji

Pomnik Demokracji budowany w latach 1939-40, znajduje się na jednym z najbardziej ruchliwych rond, na alei Ratchadamnoen, a jego projektantem był Włoch – Corrado Feroci. Upamiętnia on obalenie monarchii absolutnej w 1932 roku, po której nastał czas monarchii konstytucyjnej. Pod pomnikiem złożonych zostało symbolicznie 75 kul armatnich, co nawiązuje do roku 2475 kalendarza buddyjskiego (1932 kalendarza gregoriańskiego). Jako symboliczne miejsce walki o praworządność, pomnik ten bywał w przeszłości początkiem manifestacji i buntów, przeciwko łamaniu zasad demokracji w Tajlandii (jak te z października 1973, czy maja 1992).

Royal Pavilion Mahajetsadabadin

Royal Pavilion Mahajetsadabadin został zbudowany w 1989 roku jako miejsce, przeznaczone do uroczystego powitania dostojników i gości królewskich. Znajduje się w parku, wzdłuż alei Ratchadamnoen, głównego bulwaru wykorzystywanego w procesjach królewskich. W pobliżu znajduje się pomnik Króla Ramy III i Świątynia Ratchanatdaram.

Powrót do centrum był nie lada wyzwaniem, bo autobusy albo nie jeździły, albo jeździły inaczej niż na rozkładnie. Po 40 minutach, udało nam się nawet jechać ‘na gapę’, za przyzwoleniem pani kontroler, która widząc, że źle do złego autobusu wsiedliśmy, pokazała nam gdzie wysiąść i na jaki autobus iść (za pomocą telefonu i łamanym angielskim).

W okolice hotelu wróciliśmy około godziny 18. Do wyjazdu na lotnisko zostaje nam około pięciu godzin, więc idziemy jeszcze w okolice BigC, przechadzając się po targowiskach i pozostałych centrach handlowych. Około godziny 23 wróciliśmy do hotelu, odebraliśmy bagaże i wsiedliśmy do taksówki, którą chwilę wcześniej złapałem niedaleko hotelu.

Ostatni etap podróży

Dojazd na lotnisko (25km) kosztował nas ok. 300฿ (~32 zł), więc bez dramatu 🙂
Mimo tego, że na lotnisku byliśmy około 1,5 godziny przed czasem, to przedłużający się check-in, security i kontrola paszportowa, doprowadziły do tego, że byliśmy wzywani na last call, bo samolot miał “za chwilę” kołować 😀 (na zdjęcia na lotnisku poświęciliśmy około 5-10 min, więc to nie wina zdjęć :P)
Pech chciał, że nasz terminal był gdzieś na samym końcu i biegliśmy z walizkami jak wariaci przez całe lotnisko. Scena na lotnisku z pierwszej części Kevina doskonale oddaje nasze przeżycia, ale na szczęście udało się i zdążyliśmy 😀

Wylot z Bangkoku miał miejsce o godzinie 1:45, a cała podróż do Kijowa przebiegała bezproblemowo. Standardowo na pokładzie otrzymaliśmy ciepły posiłek, deser oraz napoje. Wykończeni po całym dniu, dość szybko zasnęliśmy, dzięki czemu podróż była jeszcze szybsza.

Lotnisko Kijów-Boryspol tak jak poprzednio – znów świeciło pustkami, ale dzięki temu nie musieliśmy zbyt długo oczekiwać na zamówienie w jednym w punktów. 50 zł za sałatkę, małą pizzę, herbatę i kufel piwa, to śmiesznie niska cena, w porównaniu do innych, nie tylko europejskich portów lotniczych (dla porównania hot-dog jak z IKEI, na lotnisku we Frankfurcie kosztuje 3-4 euro ;p). Nie musimy się więc bać o to, że posiłki i napoje zakupione na kijowskim lotnisku wyzerują nam konta 🙂
Mała niemiła niespodzianka natomiast spotkała nas na trasie Kijów – Warszawa, gdzie samolot lotu PS801 należał do innego operatora i był wizualnie w opłakanym stanie, tak wewnątrz jak i z zewnątrz. Dobrze, że to tylko 1,5h lotu 🙂

2 tygodniowa wyprawa do Azji Południowo-Wschodniej, ogromna ilość majestatycznych świątyń, street foody, tuk-tuki, pogoda, tamtejsza kultura, rajskie plaże – to wszystko sprawia, że w Tajlandii ciężko się nie zakochać.

Dlatego pewnym jest, że do Tajlandii się jeszcze wybierzemy – w końcu północna część czeka na nas! 🙂

Komentarze