Malediwy, czyli wakacje u sunnitów

Po pierwszym dniu spędzonym w większej części na plaży, odsypiając podróż oraz krótkim spacerze i sprawdzeniu produktów w sklepach, wieczorem nastał czas na odpoczynek na tarasie przy zimnym bezalkoholowym Holstenie i bynajmniej nie z powodu zażywania jakichkolwiek lekarstw.

W tym miejscu niektórzy mogą doznać lekkiego szoku, gdyż Malediwy są republiką wyznaniową. Już na pokładzie samolotu dostając dokument deklarujący co wwozimy na teren kraju, mamy wyszczególnioną listę rzeczy objętym zakazem, m.in:

  • narkotyki – grozi za to kara śmierci
  • pornografia
  • przedmioty kultu religijnego (innego niż islam) – w tym łańcuszki z krzyżem, figurki świętych – Jezusa, Buddy, etc., obrazki świętych, a nawet Biblia. Za ich posiadanie wprawdzie nie grozi żadna kara, ale na lotnisku są konfiskowane i składane do depozytu, gdzie za 25 malediwskich rupii (ok. 6 PLN) możemy je odebrać w dniu wylotu.
  • alkohol – jak wyżej, w przypadku wykrycia – trafia do depozytu
  • wieprzowina
  • psy

Na Malediwach obowiązuje prawo szariatu (artykuł 156 malediwskiej konstytucji stanowi, że  prawo zawiera się w normach i przepisach szariatu), ponadto ustawa zasadnicza stanowi, że obywatelem Malediwów może być jedynie muzułmanin sunnita. W związku z powyższym, w sklepach na próżno szukać alkoholi w jakiejkolwiek postaci. Na plażach wysp zamieszkanych przez tubylców, poza kurortami, spotkać można policję obyczajową. Jej zadanie jest proste – upominać turystów, którzy swym zachowaniem łamią ‘dobre obyczaje’. I tak oto, kobiety, które są skąpo ubrane (wedle ich uznania), dosyć stanowczo proszone są o to, by się okryły. Miejscowe kobiety cały dzień są odziane w czador i nawet w nim wchodzą do wody.

Ci, którzy nie wyobrażają sobie wczasów bez skąpego bikini, alkoholu oraz publicznego okazywania sobie czułości, zawsze mogą wybrać trochę droższą opcję wakacji na oddalonych od stolicy wyspach, na których zazwyczaj 1 wyspa = 1 kurort, a prawo szariatu tam nie sięga,  w związku z czym dostępne są produkty, których oficjalnie nie powinno być, a i obyczajowo jest bardziej jak na zachodzie. Ja osobiście nie odczułem tych wszystkich zakazów i nakazów, jako nadzwyczajnego terroru. Jest po prostu trochę inaczej, a przez to ciekawiej. W końcu to gospodarz ustala warunki, a gość powinien się dostosować.

Sam brak alkoholu, nawet w postaci zwykłego piwa nie był zbytnio odczuwalny, gdyż mleko przed momentem ściętego  kokosa lub świeżo wyciskane soki z marakui, mango czy innych owoców, nie dość, że były kilkukrotnie tańsze od butelki Holstena, to na dodatek były bardziej orzeźwiające i po prostu smaczne.

Piję ostatni łyk ‘piwa’ o smaku truskawkowym, patrząc na startujące i podchodzące do lądowania samoloty, oddalone ode mnie o kilkaset metrów. W Polsce dochodzi 22:00, u mnie zaraz będzie 2:00. Za 5 godzin hotelowe śniadanie. Wyłączam klimatyzację, włączam wentylator i kładę się spać.

Najciekawsze dopiero przede mną.

 

Komentarze