Wykończeni po 24-godzinnej podróży do Azji i całodniowym spacerze po jednej z dzielnic Bangkoku, spaliśmy zaledwie kilka godzin. Już o 6 rano byliśmy w taksówce, w drodze na lotnisko Don Muang w Bangkoku. Za taryfę zapłaciliśmy około 200฿, a kilkukilometrowy kurs trwał około pół godziny – ot, uroki zakorkowanego Bangkoku 🙂
Przyjmijmy, że 1฿ (THB), czyli tajski baht jest równy 0,11zł.
Podróżowanie po wyspach, z walizkami byłoby głupim pomysłem z wielu powodów, począwszy od droższej ceny biletu na samolot za bagaż nadawany, przez dłuższy czas oczekiwania na wyjście z lotniska, a na taszczeniu tego bagażu ze sobą po piasku i kamieniach w 40-stopniowym upale kończąc. Z tego też powodu spakowaliśmy do plecaków rzeczy na 4 dni, które zamierzaliśmy spędzić na Phi Phi oraz Phuket, a walizki z pozostałymi ubraniami oddaliśmy do przechowalni bagażu. Przechowalnia mieści się na drugim piętrze lotniska na terminalu krajowym, po lewej stronie od wejścia do budynku. Koszt pozostawienia bagażu był następujący: 75฿/sztukę bagażu/24h + 35฿/sztukę/każde kolejne 12h. Mieli jeszcze jakieś dodatkowe warunki przy pojedynczych godzinach, ale to już zapomniałem ;). Poniżej zdjęcie potwierdzenia zapłaty, z późniejszych dni 😉
Plecaki, a już na pewno mój plecak, niewiele, ale jednak przekroczyły dozwolone wymiary oraz wagę podane przez Air Asia (7kg oraz wymiary: 56cm X 36cm X 23cm), ale jedyne do czego podczas kontroli się przyczepiono, to krem do opalania w butelce powyżej 100 ml. Z tego co zauważyłem problemy z większymi bagażami podręcznymi mieli ludzie, którzy pokazywali przy check inie swoim zachowaniem, że ich plecak jest duży i ciężki, zdejmując go przed pracownikiem lotniska nie wiadomo po co. Trzeba podejść na pewniaka, z plecakiem na plecach, nawet jeśli ciężki to wytrzymać te 2 minuty przy okienku z kamienną twarzą, a zaoszczędzimy sobie ważenia plecaka oraz sprawdzenia jego wymiarów, a co za tym idzie dosyć dużej dopłaty. W końcu latamy za pół ceny 😉
Lot z Bangkoku do Krabi trwał trochę ponad godzinę. Wylot ok. 8:30, by już przed godziną 10 być na miejscu. Lotnisko bardzo małe, ale zadbane. Po wylądowaniu szybko przeszliśmy na parking po drugiej stronie lotniska, skąd odjeżdżały autobusy w różnych kierunkach, w tym te podwożące ludzi w stronę przystani promu. Nie pamiętam dokładnie ile kosztował przejazd, ale wydaje mi się, że była to cena rzędu 90฿/os. (ok. 10 zł), co nie było okazyjną ceną, ale i tak lepszą niż przejazd taryfą 😉
Autobus po około 30 minutach przywiózł nas do 'punktu zbiórki’, mieszczącego się, jak później się okazało, przy jakiejś knajpce, ok 2-3 kilometry od przystani. Tam od razu zakupiliśmy bilety na prom w cenie 400฿/os, by mieć już wszystko z głowy, po czym zamówiliśmy coś do jedzenia, bo od 6 rana byliśmy w ciągłym biegu i nie było nawet czasu na jedzenie.
Po ponad dwóch godzinach czekania w końcu podjechał minivan, który zabrał nas do przystani, a tam w kasie, za okazaniem dowodu wpłaty, który dostaliśmy w 'punkcie zbiórki’, otrzymaliśmy bilety na prom. W kasie biletowej kobieta chciała nam sprzedać przy okazji bilety z Phi Phi na Phuket za 'okazyjne’ 300฿/os, mówiąc, że na miejscu ceny będą oscylowały w okolicach 500฿/os i że jej oferta to wyjątkowa promocja (jak się później okazało – dobrze, że jej nie posłuchaliśmy, bo bilety na Phuket udało nam się kupić już na miejscu za 200฿/os 🙂 ).
Po równych dwóch godzinach rejsu dopłynęliśmy do celu podróży – Phi Phi – wyspy tak malowniczej, pięknej i ciekawej, że w głębi duszy już na starcie żałowałem, że spędzimy tu tylko 2 noce.