Na wstępie chciałbym podziękować mojej narzeczonej, bo to ona jest motorem napędowym każdego następnego dnia. To dzięki jej pozytywnym szaleństwu, dwa tygodnie po podjęciu decyzji o wylocie na rajskie Malediwy, zdecydowaliśmy się lecieć na Cypr, a kilka miesięcy później zapadła decyzja o kolejnej wyprawie – do południowo-wschodniej Azji.
Część z Was może pomyśleć, że takie wyprawy kosztują majątek i nie są w zasięgu przeciętnego Kowalskiego. Nic bardziej mylnego! Wystarczy pominąć biuro podróży i cena robi się co najmniej o połowę niższa, ale więcej o tym następnym razem 😉